niedziela, 25 stycznia 2009
sobota, 24 stycznia 2009
Beata
Chciałem napisać więcej, ale może nie trzeba tak wiele. Beata, którą sklepikarze nazywali "Szakalicą" zdecydowała się na leczenie. Jej przypadek był dla nas tak beznadziejny, że kiedy wspominamy jej historię to piszemy
" Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam Beatę na dworcu, gdy zjawiła się pijana, żeby bić Krzyśka, a za nią przybiegł Szakal, grożąc jej, że ją za...bie. Pomyślałam wtedy, że to przypadek beznadziejny i chyba dlatego wrzuciłam ją zaraz do mojej "czaszy modlitewnej", żeby udowodnić sobie, że wierzę, iż moc Boga jest nieograniczona."
Jakiś czas temu Beata przyjechała do Gliwic w związku z zeznaniami przed Sądem. Żeby uczynić tą historię krótszą napiszę że z powodu spraw starych trafiła do aresztu. Dzięki wstawiennictwu opiekunki Sędzia postanowił, że uchyli areszt. Na poniedziałkowej rozprawie słuchał najpierw Beaty, potem jej opiekunki. Pytał o terapię, pytał o to jak trafiła do Broczyny i postanowił, że wiele mądrzejsze jest umożliwienie dalszej terapii.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że to prawda. Pamiętam jak załamywałem nad nią ręce. Jak poprostu nie wierzyłem, że cokolwiek może się zmienić. Bóg jest jednak większy niż moje "wiem, że nic z tego nie będzie". Czuję, że prosząc o to co się stało prosiłem nie mając wiary, że to w ogóle możliwe. Jak apostołowie, którzy modląc się o uwolnienie Piotra z więzienia na wiadomość o jego uwolnieniu zareagowali niedowierzaniem. Gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył. Chwilę przed wyjazdem do Broczyny mogliśmy chwilę rozmawiać, widziałem Beatę z jej mamą i siostrą. Widziałem jak to co się stało zmieniło jej rodzinę. Widziałem i nie mogłem nie przyznać się do tego, że nie mogę uwierzyć...
" Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam Beatę na dworcu, gdy zjawiła się pijana, żeby bić Krzyśka, a za nią przybiegł Szakal, grożąc jej, że ją za...bie. Pomyślałam wtedy, że to przypadek beznadziejny i chyba dlatego wrzuciłam ją zaraz do mojej "czaszy modlitewnej", żeby udowodnić sobie, że wierzę, iż moc Boga jest nieograniczona."
Jakiś czas temu Beata przyjechała do Gliwic w związku z zeznaniami przed Sądem. Żeby uczynić tą historię krótszą napiszę że z powodu spraw starych trafiła do aresztu. Dzięki wstawiennictwu opiekunki Sędzia postanowił, że uchyli areszt. Na poniedziałkowej rozprawie słuchał najpierw Beaty, potem jej opiekunki. Pytał o terapię, pytał o to jak trafiła do Broczyny i postanowił, że wiele mądrzejsze jest umożliwienie dalszej terapii.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że to prawda. Pamiętam jak załamywałem nad nią ręce. Jak poprostu nie wierzyłem, że cokolwiek może się zmienić. Bóg jest jednak większy niż moje "wiem, że nic z tego nie będzie". Czuję, że prosząc o to co się stało prosiłem nie mając wiary, że to w ogóle możliwe. Jak apostołowie, którzy modląc się o uwolnienie Piotra z więzienia na wiadomość o jego uwolnieniu zareagowali niedowierzaniem. Gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył. Chwilę przed wyjazdem do Broczyny mogliśmy chwilę rozmawiać, widziałem Beatę z jej mamą i siostrą. Widziałem jak to co się stało zmieniło jej rodzinę. Widziałem i nie mogłem nie przyznać się do tego, że nie mogę uwierzyć...
piątek, 9 stycznia 2009
Noworoczne postanowienie
Od ostatniego wpisu wydarzyło się tak wiele, że nie wiem od czego zacząć nadrabiane zaległości. Zaskakujące spotkanie z bezdomnymi Włochami, spotkanie wigiline, przerwa świąteczna, powrót na dworzec po trzech tygodniach nieobecności i dramatyczna historia Beaty, która od trzech miesięcy leczy się w ośrodku w Broczynie. Każda z tych historii zasługuje na osobny wpis i kazda powinna zostać opisana. Niech uzupełnienie tych wiadomości będzie moim noworocznym postanowieniem. Narazie daję znać, że żyjemy i mamy się dobrze w nowym roku.