Beata
Chciałem napisać więcej, ale może nie trzeba tak wiele. Beata, którą sklepikarze nazywali "Szakalicą" zdecydowała się na leczenie. Jej przypadek był dla nas tak beznadziejny, że kiedy wspominamy jej historię to piszemy
" Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam Beatę na dworcu, gdy zjawiła się pijana, żeby bić Krzyśka, a za nią przybiegł Szakal, grożąc jej, że ją za...bie. Pomyślałam wtedy, że to przypadek beznadziejny i chyba dlatego wrzuciłam ją zaraz do mojej "czaszy modlitewnej", żeby udowodnić sobie, że wierzę, iż moc Boga jest nieograniczona."
Jakiś czas temu Beata przyjechała do Gliwic w związku z zeznaniami przed Sądem. Żeby uczynić tą historię krótszą napiszę że z powodu spraw starych trafiła do aresztu. Dzięki wstawiennictwu opiekunki Sędzia postanowił, że uchyli areszt. Na poniedziałkowej rozprawie słuchał najpierw Beaty, potem jej opiekunki. Pytał o terapię, pytał o to jak trafiła do Broczyny i postanowił, że wiele mądrzejsze jest umożliwienie dalszej terapii.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że to prawda. Pamiętam jak załamywałem nad nią ręce. Jak poprostu nie wierzyłem, że cokolwiek może się zmienić. Bóg jest jednak większy niż moje "wiem, że nic z tego nie będzie". Czuję, że prosząc o to co się stało prosiłem nie mając wiary, że to w ogóle możliwe. Jak apostołowie, którzy modląc się o uwolnienie Piotra z więzienia na wiadomość o jego uwolnieniu zareagowali niedowierzaniem. Gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył. Chwilę przed wyjazdem do Broczyny mogliśmy chwilę rozmawiać, widziałem Beatę z jej mamą i siostrą. Widziałem jak to co się stało zmieniło jej rodzinę. Widziałem i nie mogłem nie przyznać się do tego, że nie mogę uwierzyć...
" Przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłam Beatę na dworcu, gdy zjawiła się pijana, żeby bić Krzyśka, a za nią przybiegł Szakal, grożąc jej, że ją za...bie. Pomyślałam wtedy, że to przypadek beznadziejny i chyba dlatego wrzuciłam ją zaraz do mojej "czaszy modlitewnej", żeby udowodnić sobie, że wierzę, iż moc Boga jest nieograniczona."
Jakiś czas temu Beata przyjechała do Gliwic w związku z zeznaniami przed Sądem. Żeby uczynić tą historię krótszą napiszę że z powodu spraw starych trafiła do aresztu. Dzięki wstawiennictwu opiekunki Sędzia postanowił, że uchyli areszt. Na poniedziałkowej rozprawie słuchał najpierw Beaty, potem jej opiekunki. Pytał o terapię, pytał o to jak trafiła do Broczyny i postanowił, że wiele mądrzejsze jest umożliwienie dalszej terapii.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że to prawda. Pamiętam jak załamywałem nad nią ręce. Jak poprostu nie wierzyłem, że cokolwiek może się zmienić. Bóg jest jednak większy niż moje "wiem, że nic z tego nie będzie". Czuję, że prosząc o to co się stało prosiłem nie mając wiary, że to w ogóle możliwe. Jak apostołowie, którzy modląc się o uwolnienie Piotra z więzienia na wiadomość o jego uwolnieniu zareagowali niedowierzaniem. Gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył. Chwilę przed wyjazdem do Broczyny mogliśmy chwilę rozmawiać, widziałem Beatę z jej mamą i siostrą. Widziałem jak to co się stało zmieniło jej rodzinę. Widziałem i nie mogłem nie przyznać się do tego, że nie mogę uwierzyć...
Komentarze (2):
Dzięki za to pisanie Twoje, mości Macieju
pozdrawiam
No i miazga! :) Wprawdzie wyjazd to dopiero początek, ale Bóg kończy co zaczyna! YEA!
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna